Hobbit: niezwykle nudna podróż

Data:
Ocena recenzenta: 4/10

Moje oczekiwania jeśli chodzi o Hobbita raczej od początku nie były zbyt wysokie, nie spodziewałem się jednak, że będzie to aż tak niezwykle nudna podróż. Naparzanka, ucieczka, gadka-szmatka, naparzanka, ucieczka, gadka-szmatka i tak w kółko. Zdaje się, że jestem w stanie dość precyzyjnie przewidzieć rozwój fabuły w części drugiej.

Zarośniętym, brudnym, śmierdzącym i prostackim kransoduplom kibicować nie byłem w stanie, stąd sympatia moja była oczywiście po stronie orków i trolli. Całkiem fajne chłopaki (i nieźle zrobieni, czuć pazur Guillermo del Toro). Mimo tego, że wyrośli w patologicznych rodzinach i od małego ciemiężeni byli przez psychopatyczne potwory, zachowali hart ducha i poczucie humoru. No i dali by bez trudu łupnia Drużynie Klucza, gdyby nie ten cholerny czarodziej. Jak tylko orki i trolle uzyskiwały przewagę, natychmiast pojawiał się Pan Hokus Pokus i ratował im dupska magicznymi sztuczkami. To nie fair!!!


(na zdjęciu wesoła kompania trolli szykująca się do kolacji)

Jacksonowi udało się ponadto przebić wysoko podkręcone standardy heroes movies: na 14 członków drużyny w filmie nie ginie choćby jeden. C'mon! Nie zanosi się zresztą w ogóle, żeby było to możliwe, zważywszy na niesamowitą odporność na upadki z dużych wysokości, uderzania o skały, cięcia mieczem itp.

Jedyne co ratuje nieco Petera Jacksona, to autoironia. Ostatnie zdanie, które pada w filmie brzmi: "Mam nadzieję, że najgorsze mamy już za sobą". Ja też, panie Jackson, ja też!

Zwiastun:

Beznadziejna recenzja. Skoro w książce nikt na początku nie ginie, to raczej logiczne, że w filmie też tak jest. Możesz mieć tylko pretensje do Tolkiena, że napisał książkę dla dzieci ( która pod koniec ma elementy makbetowskie i już nie jest tak słodko) i czarodziej często robi hokus pokus.

A co mnie to obchodzi, że książka, na podstawie której powstał ten beznadziejny film, jest równie beznadziejna?

Z Tolkienem jest jak z Bondem, Star Trek czy Harrym Potterem -- albo kupujesz ten klimat albo cię nudzi / irytuje. Wymyka się też to wszystko racjonalnym ocenom i nie ma co się kłócić.

Ale recenzja super, też zacząłem kibicować trollom i orkom bo zawsze kibicuję słabszym, a tu wiadomo że są od początku na straconej pozycji :)

Gorzej jak ktoś nie przeczytał książki i się wypowiada na jej temat. Akurat ta ma status arcydzieła i nie wszyscy główni bohaterowie dożywają do ostatniej strony.

@umbrin grubo pojechałeś z tym arcydziełem :)

"Ona tańczy dla mnie" -- arcydzieło muzyki disco polo

Dokładnie. Mam nadzieję jednak, że nie uważasz gatunku filmowego fantasy, za marginalny w kinie.

Piję raczej do tego, że nie uważam w ogóle za sensowne nazwanie czegoś arcydziełem jakiejś części literatury. To taki oksymoron jak "sprawiedliwość społeczna" czy też "kultura polityczna". Albo coś jest arcydziełem literatury albo nie. Hobbit na pewno nie jest, nieważne ile sklepów internetowych wpisze to sobie w opis, żeby zwiększyć sprzedaż.

A to filmowe fantasy nie jest zjawiskiem marginalnym? Przynajmniej w bardzo klasycznym rozumieniu (chodzi mi głównie o nieliczenie ekranizacji komiksów). Ile jest filmów niebędących totalną kupą? Kilka, kilkanaście?

Trudno zrobić dobry film, mając za bohaterów smoki i krasnoludki ;)

Trudno, ale da się.

Nie mniej niż dobrych westernów, filmów akcji, czy komedii romantycznych.

umbrin, Ty tak na serio? Bardzo Cie przepraszam, że nudziłem się jak mops na tym "arcydziele". PS Całe szczęście, że nie dodałem w tej recenzji, że nawet pod względem technicznym nie jest to film doskonały, bo umbrin by mi chyba do końca życia nie wybaczył ;)

Patrz wyżej. Warto zapoznać się z historią literatury fantasy, żeby nie robić takich gaf w recenzjach.

Ja się na przykład na operze nie znam, ale wiem że Verdi to był mistrz w tym fachu. Chociaż jego twórczości nie rozumiem, to nie piszę że jest beznadziejna.

Ale jakich gaf??!! Wydaje mi się, że moją jedyną gafą jest to, że mi się nie podoba fantasy ogólnie a Hobbit szczególnie. Co w Hobbicie wymyślił Jackson a co Tolkien jest dla mnie kompletnie nieistotne, oceniam efekt końcowy. A to, że Tolkien żadnego kurdupla na starcie nie uśmiercił, to nie znaczy jeszcze, że Jackson nie mógł, w końcu źródłową historię można modyfikować. Poza tym i przede wszystkim, chyba nie sądzisz, że brak trupów wśród krasnali jest moim podstawowym zarzutem?

PS A słowa "beznadziejny" w recenzji akurat nie użyłem. To Ty wprowadziłeś je do całej dyskusji, obrażony jak dziecko, że ktoś śmie nabijać się z Twojego kultowego filmu :P

A tak w ogóle to doczytałem dzisiaj, że rzeczona książeczka liczy 300 stron. Pierwsza część filmu trwała 160 minut, co, przy utrzymaniu tego standardu, oznacza 500 minut łącznie, czyli jedna strona książki pokazywana jest w filmie przez prawie 2 minuty. Za wylewające się z ekranu nudziarstwo odpowiada więc chyba jednak głównie Jackson.

Nie jesteś zupełnie w temacie. To nie jest adaptacja tylko jednej książki. Dla ciebie nuda, dla innych orgazm.

To czego to jest adaptacja? Ja wstrzymywałem się z oglądaniem, bo myślałem że rozwlekli krótką książkę na 9 godzin filmu. Jak to jest jakaś kompilacja, to może się skuszę.

Jest to kompilacja Hobbita, Niedokończonych opowieści i w dużej mierze Dodatków do Powrotu króla (cały prolog filmu w Ereborze, czy opowieść Balina o bitwie pod Morią ).
Sporą rolę w trylogii filmowej odegra Sauron i jego pierwsza twierdza Dol Guldur. Więc to nie tylko historia o smoku, ale mocny wstęp do Władcy pierścieni.

Dzięki za info, w takim razie zaryzykuję.

Jak na kogoś, kto lubi filmy o Bondzie zbyt łatwo zarzucasz bohaterom, że nie giną. :) I w ogóle jesteś zbyt srogi. Scena z grą w zagadki z Gollumem była fenomenalna, nie mogłam się zdecydować, komu kibicować.

Widać łatwiej identyfikuję się z Bondem niż z krasnoludkami ;)

I niech ktoś teraz napisze, że nie jest to dla niego zrozumiałe. ;D

Bond w dodatku kryje się z tym, że jest bohaterem fantasy, a krasnoludy ( nie mylić z krasnoludkami Marysi ) nie mają z tym problemu:)

A więc wszystko jasne, i Hobbit i Bond to fantasy, tyle że o trochę innych fantazjach. Moje są o pięknych dziewczynach, nowoczesnych gadżetach, spluwach i walce z superłotrami. Twoje o zarośniętych kurduplach, magicznych sztuczkach, toporach i walce z superłotrami ;)

Muszę przyznać, że te piękne dziewczyny to przekonywający argument. O samicach krasnoludów nie śnią chyba nawet same krasnoludy. ;)

Zastanawiam się właśnie nad obejrzeniem. Jako miłośnika literatury fantasy ta recenzja mnie nie wzruszyła specjalnie. Uważam, że jest uczciwa; bez wazeliny, ale też bez specjalnego czepialstwa - każdy ma prawo do opinii.
Funny fact: komentarz zostawiam tylko po to żeby mieć pretekst do pochwalenia kultury dyskusji. Miło trafić na miejsce w sieci, bez szczeniackich flejmów i napinactwa.
Pozdrawiam ;)

Dodaj komentarz