doktor pueblo

napisał o Czas surferów

Jak dla mnie to chyba najlepsza polska komedia powstała po 1989. Oczywiście poczucie humoru to bardzo dyskusyjna sprawa. Pomysłem na humor przypomina Chłopaki nie płaczą, choć jest bardziej absurdalna.

OMFG, że użyję tego niewyszukanego amerykańskiego akronimu...

Jesteś pewien, że mówimy o tym samym filmie? Czas serferów? W roli głównej Rysio?

Dobra komedia.

Rysio, Rysio :)
Cóż, michuk, nie wiem z jakim nastawieniem oglądałeś ten film i .. w jakich okolicznościach, ale na imprezach, na których ja byłem, sprawdza się znakomicie. Jasne, że scenariusz i gra aktorska nie są wybitne, ale dialogi (szczególnie z udziałem Rysia) nieraz wyborne... Oczywiście całkiem na trzeźwo tego nie oglądałem :)

Tzn tak, my bawiliśmy się również świetnie i również z tego co pamiętam nie do końca na trzeźwo, ale wydaje mi się, że śmialiśmy się zupełnie w innych momentach niż życzyłby sobie tego reżyser.
W pewnym momencie zażenowanie jakością dialogów ustąpiło ogólnemu rozbawieniu, bo czasem jak jest już naprawdę bardzo źle, to nagle zaczyna być dobrze. Dla mnie ten film ma najwięcej wspólnego z "Planem 9 z kosmosu". Ktoś bardzo chciał, ale niestety nijak nie umiał.
To jeden z tylko kilku filmów, którym z czystym sumieniem dałem soczyste jeden.

Ale to jest pastisz. Linda i Zamachowski świetnie się bawili grając. Dialogi i poczynania bohaterów są absurdalne, ale tak miało być.

No cóż, jeśli to pastisz to niskich lotów, bo oglądając miałem raczej wrażenie ogromnej nieporadności reżysera, który próbował zrobić komedio-sensację a'la Vinci ale zupełnie mu się nie udało.

Pewnie gdybym nastawił się na pastisz to odebrałbym to nieco inaczej -- jako nieudany pastisz. Tylko jaka to różnica?

Przy okazji -- tak drętwego aktorstwa nie widziałem dawno, nawet w polskim kinie.

Jest podobno taka zasada. Jak aktorzy dobrze się bawią podczas kręcenia filmu to z filmu nic dobrego nie wychodzi ;)

Oczywiście o poczuciu humoru nie ma co dyskutować, bo jest to bardzo subiektywna sprawa. Dla mnie kwestie Rysia były przekomiczne (np. dialog o butach, czy rozmowa z policjantem), ale przy tego typu humorze jest tak, że albo ci podchodzi, albo całkowicie nie (jak np. z Monty Pythonem - trudno to umiarkowanie lubić ;))

Natomiast nie mogę się zgodzić, żeby film "nie wyszedł". Jestem przekonany, że on dokładnie taki miał być. A co do dobrej zabawy na planie, to mam wrażenie, że na planie "Rejsu" też miała miejsce. Zresztą, zachowując wszelkie proporcje, tam też można zarzucić fatalne aktorstwo :)